Plus d’un million de livres, à portée de main !
Bookbot

Józef Mackiewicz

    1 avril 1902 – 31 janvier 1985

    Jozef Mackiewicz a créé une prose d'un réalisme inébranlable, estimant qu'aucun sujet n'était trop tabou. Ses écrits plongent dans les dures réalités de la vie sous occupation, exposent les vérités des atrocités communistes et explorent des questions complexes de foi. Après des années de diffusion clandestine, son œuvre connaît un renouveau notable, bien que des complexités juridiques la rendent rare en Pologne. La voix narrative de Mackiewicz se caractérise par son honnêteté brute et sa volonté de confronter les aspects les plus sombres de l'expérience humaine.

    Józef Mackiewicz
    Die Tragödie an der Drau
    Listy T.36
    Bunt rojstów
    Kontra w.2022
    Cesta nikam
    • Cesta nikam

      • 368pages
      • 13 heures de lecture
      4,3(14)Évaluer

      Cesta nikam je první částí válečné dilogie o osudech pohraničních polsko-litevských území. Její význam značně překračuje rámec žánru historického románu, faktografický obsah a psychologická propracovanost postav ji vyvyšuje nad ostatní díla, jež se snaží popsat sovětizaci Polska a Litvy. Hlavní postava Paweł je novinář žijící nedaleko Vilniusu, jenž se snaží vyhnout kontaktu se sovětskou ideologií všemožnými způsoby, například pohroužením do práce při kácení lesa či povozníka. Svůj život odmítá přizpůsobit požadavkům komunismu. Proto opovrhuje bývalým přítelem Karolem, jenž přijal úlohu vykladače marxismu-leninismu. Proto byl vyslýchán NKVD a i přes pohrůžku deportace do pracovního tábora odmítl podepsat spolupráci s režimem. V Cestě nikam Mackiewicz zobrazuje zrod homo sovieticus, jenž je způsoben všudypřítomným strachem.

      Cesta nikam
    • Po niebie ciągnęły odwilżowe chmury. Na tle ich monotonnie przepływającej masy, tknięty został obrazem, który dojrzał, a który właściwie nosił w oczach od paru ostatnich lat przebywania w opanowanej wojną Europie: Obok świętego o wzroku z wiarą utkwionym w niebo, stał drugi bez głowy; olbrzymie anioły dmące w olbrzymie fanfary jakowyś hymn triumfalny do nieba, dęły go w dalszym ciągu, choć jeden miał tylko pół trąby, a drugi leciał w ogóle bez rąk. Dumna postać na podniebnej krawędzi, wznosząca się z harfą, nie miała strun, lewej piersi, nosa i wszystkich palców u prawej nogi. Nad kompletną ruiną pewnego dachu pozostała tylko figura składająca ręce do nieba; ongiś wskazywała ludziom na dole kierunek, do którego winni dążyć, ale co robiła w tej chwili, gdy wszystko co najgorsze przychodziło z tego podniebnego kierunku? Żadna, najśmielsza karykatura nie potrafiłaby chyba dosadniej uzmysłowić w kamieniu śmieszności tej architektury obliczonej na łączność z niebem, które dziś łamało aniołom skrzydła, świętym głowy, wieżom krzyże, i dekonspirowało niemoc symboliki. Koń na pomniku miał oderwane tylne nogi, tak że rycerz siedział tylko na jego dwóch przednich; lew był bez ogona, satyr bez brzucha, pałac bez dachu, kościół bez kopuły. Przypomniał sobie widzianą w jakimś piśmie fotografię kościoła w New Yorku, który ze swoją kilkupiętrową wieżą, wyglądał cudacznie, zabudowany wokół przez kilkunastopiętrowe drapacze. W ten sposób wieża ta wskazywała właściwie nie niebo, lecz świecącą reklamę kaloszy. Opanowanie podniebnych wysokości, myślał, musi wpłynąć chyba na zmianę dotychczasowego wyrazu wszystkich architektur świata. Bo jeżeli kamienny anioł trąbić będzie do samolotu, który obrywa mu bombą skrzydła, sprowadzi ten wyraz do symbolicznego paradoksu. Józef Mackiewicz

      Kontra w.2022