Výbor básní sestavený samotným autorem a přeložený polonistou Janem Faberem představuje poezii nelehkou, básně, které neškemrají o pozornost snadnou přístupností. Jak píše autor doslovu, básník Petr Hruška, významy se často pomalu rozvíjejí v soustředných metaforických kruzích nebo v nějakých kaskádovitě se stupňujících epizodách, protože bez takového složitého vývoje by nezazněly všechny paradoxy, ozvěny, absurdity a grotesknosti, které báseň potřebuje. Takový text pak může vzdorovat lákavě falešné představě, že žijeme ve světě, jenž lze vyložit nějakou jednoduchou interpretací, vizí, ideou či dokonce pointou. Čteme dlouhé, otáčivé, vzestupně sestupné veršové věty, plné větvení, záhybů a sbíhání, v nichž jako by význam nebyl ničím statickým, ale spíše jakousi elektřinou proudící verši a nabíjející je.
Między esejem a poezją leży słabo znany ląd, na którym Krzysztof Siwczyk
wyznaczył brawurowo swoje on the road. Życie codzienne od Polski
późnogierkowskiej po Polskę dzisiejszą (historia opowiedziana przez przedmioty
i zmieniające się pejzaże miasta) i życie niecodzienne tych, którzy muzyką i
słowem (wyobraźnia językowa nie ma tu granic) próbowali wydrzeć z tego
kiepawego świata choć kawałek siebie i uchronić się przed szarym
znicestwieniem. Czytajcie, gitarzyści i szarpidruty, poeci i wierszokleci,
palacze traw i palacze w kotłach, pacykarze i malarze nieba, postpunkowcy i
posthippisi, urzędnicy i nierządnicy, to o was ta książka. Marek Bieńczyk
Najnowsza książka poetycka Krzysztofa Siwczyka. Kilkuczęściowy poemat „Dokąd
bądź” jest niezwykle ambitnym „zamachem na całość”, rozbudowaną grą językową,
pełną jednak odniesień do rzeczywistości i – zapewne – wątków
autobiograficznych. To obraz człowieka zanurzonego w świecie, oddany poprzez
ciągi paradoksalnych obrazów, zderzanych ze sobą zwrotów z różnych obszarów
współczesnej mowy publicznej, utartych, lecz tutaj wywróconych na nice
związków frazeologicznych, kryptocytatów i aluzji – czasem czytelnych, czasem
zaszyfrowanych. W tym świecie „fragmentaryczna pascha to cała nasza podróż w
głąb księgi wyjścia, / z której zostały wióry po przejściu digitalizacji i nie
ma, że boli istnienie / sentymentów, leżenie krzyżem bez dostępu do sieci
wzmaga osteoporozę”... Wizja to nieco apokaliptyczna – przy czym mowa o
apokalipsie, która dzieje się tu i teraz.
\Krzysztof Siwczyk należy do autorów, którzy na przestrzeni kolejnych książek
starają się penetrować coraz to nowe poetyckie idiomy. Zmieniająca się poetyka
jego wierszy wskazuje mi.in na inspiracje tradycją awangardową i
neoawangardową, na kwestie kryzysu języka i próby jego przezwyciężenia. W
twórczych poszukiwaniach towarzyszy mu zawsze przychylność czytelników i
krytyki. O \Dokąd bądź” , poemacie nagrodzonym w 2015 roku Nagrodą
Kościelskich pisano , że „to jedna z najjaśniejszych gwiazd polskiej poezji
ostatnich lat” ( Krzysztof Koniuszy) czy „Piękna książka”( Piotr Śliwiński).O
nowym tomie pisze sam autor:Jasnopis to próba nowego języka, zaledwie
przymiarka do gramatyki przeczutej epifanii mowy, której źródłem jest inne,
nowe życie - życie pojedyncze, odmienne. Tyleż bliskie, co obce w swoim
pokrewieństwie. Jednocześnie Jasnopis otwiera się na każde dopowiedzenie
lektury. Tam, gdzie rezygnuje z arbitrażu interpunkcji, woła o czytelne
dopełnienie. Tam, gdzie zmilcza fakty, rozpościera się przestrzeń kreacji, za
którą stoi w równym stopniu autor jak i czytelnik. Tam wreszcie, gdzie
nadużywa przerzutni, przerzuca odpowiedzialność za własne zachwyty i
zwątpienia w stronę tego, kto czyta długo w noc przy niewyraźnym świetle.
Książka Krzysztofa Siwczyka jest, jestem o tym najgłębiej przekonany, istotnym
projektem zmierzenia się z metafizyką codzienności (ze sprawami jak powiada
Autor bieżącej metafizyki). Ale w jej wymiarze szczególnym takim, który odnosi
się do egzystencjalnych warunków bycia-w-kulturze, do czytania i pisania, do
życia (także) słowem i tekstem. Do zmagania się na przykład z przemocą fabuł i
z przemocą interpretacji siebie, ze zjełczałą fantazją albo z porzuconą
(niedoczytaną, niedopisaną) książką, która domaga się powrotu do dzieła.
Chodzi tu przede wszystkim, jak sugeruje tytułowy i programowy esej zbioru, o
osaczenie przez zmienny i wszystkożerny jakby mikrokosmos, osaczenie przez
najprostsze zdarzenia, rzeczy, impresje, o ich nachalność jakby czy
magmatyczność, która potwornieje, staje się niczym monstra w dawnych obrazach
przedstawiających kuszenie świętego Antoniego Pustelnika. Ta monstrualność w
przepływie, w przemijaniu, w koszmarnym śnie rozgrywa się pośród skrupulatnie
zarejestrowanych form i okruchów życia, złogów i majaków dzieciństwa, ale i w
dialektycznym wiązaniu rodzicielstwa. Starego więc i nowego w palimpseście, w
wężowym splocie. Czyny, maski, kostiumy oraz całe decorum egzystencji
Krzysztof Siwczyk ukazuje tu w przejmujących spojrzeniach, eksponujących
krnąbrną materialność, namacalność, sensualność i somatyczność przywoływanego
przez siebie mikroświata, ale też jego kruchość, ułudność, fantazmatyczność,
stałe nicowanie w nim komizmu przez trwogę i dramatu przez śmieszność.
Towarzyszy temu gorączkowe, zadyszane poszukiwanie języka: aby dać odpowiednią
materię słowu, a substancjom i wrażeniom słowo. Ze świadomością przy tym
możliwości ograniczonych, podanych nawet radykalnej redukcji: Nie atakujesz
jakichś większych tajemnic ducha, jedynie o nich czytasz. To zaś oznacza w
sumie sceptyczne ale budowane w granicach rozsądku credo: Zaufanie do języka,
w którym jesteś pisany, zjawia się u ciebie na mocy akceptacji własnych
ułomności. prof. Zbigniew Mikołejko
Krzysztof Siwczyk, o którym prof. Piotr Śliwiński pisał, że „Głośny start
potrafił przekształcić w systematycznie i poważnie uprawianą sztukę”
konsekwentnie przesuwa horyzont swojej poezji, bada możliwości i pojemność
polszczyzny, a nowy tom wierszy jest tego widomym dowodem. I choć w coraz
większym stopniu poeta jest zainteresowany kwestiami lingwistycznymi, nie
rezygnuje jednak z zapisu doświadczenia egzystencjalnego, kreując obraz
człowieka zanurzonego w świecie, we wspólnej codzienności.KodyZawezwani,
dostarczeni pod bramę, zastaniprzez świt w odbiciu akustycznej
kurtyny,sprawdzamy kody, przykładamy pod czytnik tożsamości,to my, ale nie da
się potwierdzić, nie wrócimy na słowo,zostaniemy leżeć, zaśniemy w obcych
piszczelach,w nowych krzesłach jak zwęglona armada, flotapowietrzna wchodząca
w atmosferę, w ogniupytań cicha czyha noc, która nie następuje po dniu,w
wieczystym hangarze trwa transfer, dorzuca do piecabrakujące rasy szybka
taśma, zaczynają się schody,ruchome stopnie, historie jakich nie słyszał nikt,
Ergonomgdy wdrażał zawsze działało, teraz też działa, popieli się jutrodo
żywego złe, gorsze i najgorsze światło za nami,czasy bez zarzutu, wybywamy w
porę: czarny, biały, żółtyjęzyk ciśnie się na usta, sam się prosi o
wybaczenie,którego płomiennie nie udziela.
Der preisgekrönte Dichter, Essayist und Darsteller Krzysztof Siwczyk gab sein Debüt 1995 mit dem Band Dzikie dzieci (Wilde Kinder). Er ist Mitbegründer der Gruppe Na Dziko und schreibt als Literaturkritiker für Polityka. Im Jahr 1999 spielte er die Titelrolle in Lech Majewskis Film Wojaczek, 2010 in Adam Sikoras Film Wydalony. Er veröffentlichte zahlreiche Lyrikbände, u. a. Emil i my (1999), Dane dni (2001), Wiersze dla palących (2001), Zdania z treścią (2003), W państwie środka (2005), Centrum likwidacji szkód (2008), Koncentrat (2010), Gdzie indziej jest teraz (2011), Gody (2012), Dokąd bądź (2014), Jasnopis (2016), Koło miejsca/Elementarz (2016), Mediany (2018), Osobnikt (2020), Krematoria 1 und Krematoria 2 (2021). Das vorliegende Buch enthält eine repräsentative Auswahl in deutscher Übersetzung. „Ja, ich habe relativ früh debütiert, Mitte der neunziger Jahre. Das war eine goldene Zeit für die polnische Literatur und die polnische Lyrik. Nach dem Umbruch von Jahres 1989 und dem Ende des Kommunismus musste und wollte die Literatur keine allgemeinen Wahrheiten oder politisch korrekten Standpunkte mehr vertreten. Wir haben uns an der Freiheit berauscht. In der Lyrik hielt sich die Überzeugung von den „Pflichten“ des polnischen Dichters, der vor allem im Namen der von der Politik gequälten Nation zu sprechen habe. Als junger Mensch hing mir dieses Denken zum Hals heraus. In den Neunzigern erschien bei uns viel amerikanische Lyrik in Übersetzung. Aus diesen Lektüren habe ich mit vollen Händen geschöpft. Für mich war es wie Punkrock, eine Gegenkultur, die Identifikationsmöglichkeiten bot. Und Gedichte zu schreiben wurde für mich zu einem existenziellen Bedürfnis.“ K. S.